Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/178

Ta strona została skorygowana.
172

— Wierz mi, nigdy boleśniej jak w tej chwili nie uczułam ubóstwa Wacława. Och! gdyby on miał majątek, jakże bylibyśmy wszyscy szczęśliwi!
Być może iż w podobnym razie teorye jej byłyby inne. Ludzie najczęściej wytwarzają je sobie według potrzeby. Teraz jednak mogła wierzyć naprawdę, iż w tym wypadku postąpiłaby tak, jak mówiła.
— Szczęście Wacława — ciągnęła dalej — moje i twoje własne, sama teraz masz w ręku.
— Ja? — zawołała z największem zdziwieniem.
— Tak jest, ty sama, Regino. Czy sądzisz, że syn mój byłby zdolny cię porzucić w nieszczęściu, zerwać zamierzone małżeństwo, dlatego żeś wszystko straciła? Nie, ty go o to posądzić nie możesz.
Przed oczyma Reginy robiło się nagle jasno i ciemno naprzemian. Doznała nie-