Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/186

Ta strona została skorygowana.
180

szlachetne dźwięki głosu, który w tej chwili rozbrzmiewał dla niej melodyą nieskończonej słodyczy. Nie było już trudności, strat, postanowień rozpacznych, nie było czarnej przyszłości. Wszystko to znikło przed blaskiem jego spojrzenia, niby gorączkowe widma nocy wobec promieni słonecznych.
— Regino! — powtórzył jeszcze, zbliżając się do niej.
Pochwycił jej rękę i napowrót włożył na palec pierścionek, który z niego zdjęła. Nie opierała mu się, nie mogła nawet myśleć o oporze; oczarowana, zachwycona, wyczerpana... zamknęła oczy. Świat cały wirował przed nią. Byłaby upadła, gdyby nie podtrzymało jej jego ramię.
Cała dyplomacya pani Julskiej zniweczoną została tą jedno chwilą; miłość okazała się silniejszą niż podejrzenia i trwogi, jakie w sercach obojga zaszczepić usiłowała. Spoglądała na to nieme pojedna-