Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/200

Ta strona została skorygowana.
194

Ale teraz spotkała na drodze swojej serce syna i musiała się cofnąć. Nie cofnęła się jednak ostatecznie. Ani na chwilę nie odstąpiła od planów usnutych względem przyszłości jedynaka; rachowała na działanie czasu, które tyle skojarzonych serc rozrywa, na trudne okoliczności w jakich znajdowali się oboje młodzi, na zupełną nieznajomość życiowych warunków, na zbytkowe nawyknienia, a nawet na tę drażliwą dumę, będącą niejako zbytkiem moralnym, którą posiadali oboje. Były to czynniki, które mogły sprzymierzyć się z nią, ale mogły także obrócić się przeciwko niej. Znajdowała się teraz wobec położenia, na które wpływać nie było w jej mocy. Popsuła sama sobie szyki, ponasuwała trudności, pobudziła akordy rozdźwięków, a teraz musiała czekać, czekać pod ogniem synowskiego oburzenia, a może i oburzenia świata, który tak chętnie bierze w obronę nieszczęśliwych, zwłaszcza gdy