Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/224

Ta strona została skorygowana.
218

dy uderzyły ją dwie postacie, zbliżające się od ulicy.
Panna Teodozya miała wzrok doskonały; odrazu też poznała Wacława i zdziwiona obecnością jego tutaj, w chwili kiedy sądziła, że odbywa się uroczystość weselna, zdziwiona jeszcze więcej tą towarzyszką w grubej żałobie, pobiegła ku niemu.
— Cóż to znaczy? — zapytała, ściskając go i spoglądając na Reginę, bo trudno było w tej bladej, znękanej istocie poznać pierwowzór ślicznej, rozpromienionej dziewczyny, której fotografią pokazywała jej pani Julska. — Co się stało?...
— Tosiu — mówił Wacław, usiłując zebrać myśli — to moja narzeczona. Jesteśmy oboje bardzo nieszczęśliwi; rachuję na ciebie tylko...
Chciał coś dodać, wytłumaczyć położenie; ale łzy głos mu zalały i rozpłakał się, jak dziecko.