Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/229

Ta strona została skorygowana.
223

miałam nigdy czasu nad tem się zastanawiać. Wiem tylko, że kogo kocham to z całego serca, a gdy nie cierpię, to także z całego serca; ale teraz nie o to idzie. Ty, Wacławie — dodała, zwracając się do ciotecznego brata — idź zobacz czy podano samowar i powiedz Marysi, by usmarzyła befsztyk.
— Dziękuję, jeść nie mogę — mówiła Regina.
— Wiem, wiem — przerwała jej stara panna — to znaczy, że od kilku dni nie miałaś nic w ustach. Tem bardziej jeść trzeba.
Stawała się gadatliwą, jakby pragnęła tym sposobem odwrócić myśl Reginy od jej smutków i skierować ją ku potocznym faktom.
— No, idź już, idź sobie, Wacławie; przydaj się choć raz na coś i przygotuj śniadanie — mówiła dalej, widząc, że młody człowiek dotąd nie ruszył się z miejsca.