Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/23

Ta strona została skorygowana.
17

Patrzyła znowu na ojca wielkiemi, zadumanemi oczyma.
— Mnie z tem dobrze, ja to lubię!
— Lubisz płakać? Co też ty mówisz, Reginko?
— Ja lubię czytać to, co mi się zdaje prawdą, choćby ta prawda była najsmutniejszą. Zdaje mi się — nie śmiej się ze mnie ojcze, zdaje mi się wtedy, że nie jestem sobą, że to ja cierpię, walczę lub raduję się, i jest mi jakoś tak dziwnie, jak kiedy śni mi się że latam po powietrzu, lub wstępuję na cudowną górę...
Mówiła to rozmarzonym wyrazem i rozognioną twarzą, jak gdyby słowa nabierały w jej myśli głębszego znaczenia, odpowiadały jakimś wewnętrznym potrzebom. płynęły ze skrytego źródła, które nurtowało jej wyobraźnię, a zdradzało się tylko drobnemi wskazówkami na zewnątrz.
Ojciec, słuchając jej, uśmiechał się rzeczywiście; słowa córki były dla niego