Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/244

Ta strona została skorygowana.
238

— Teosiu! — zawołał obrażony — jak ty to rozumiesz?
— Ha! mój biedny Wacławie, kuchnia życia jest brudna; są to słowa własne twojej matki. Ty się nią nie zajmowałeś nigdy, a pomimo to ktoś zająć się nią musi. Ciężar bytu, któremu człowiek podołać nie umie, spada na drugich. Wygodnie może o tem nie wiedzieć, ale pocóż w takim razie pytasz mnie o radę?
— Więc daj mi jaką!
Zdawała się nie słyszeć tych słów, zatopiona we własnych myślach.
— A czy pomyślałeś o tem — mówiła dalej — jakie byłoby życie twej żony pod dachem świekry, która, jak sam powiadasz, starała się zerwać to małżeństwo wszystkimi możliwymi sposobami, która nie chciała nawet udzielić jej schronienia?
— Ha! — szepnął zniechęcony — widzę, że umiesz tylko pokazywać mi wszędzie niepodobieństwa i trudności.