Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/245

Ta strona została skorygowana.
239

— Więc sądzisz że to ja je wytwarzam? Jeśli tak jest, to jeszcze raz powtarzam: poco mnie pytasz?
— Chciałbym żebyś mi dodała otuchy — odparł smutnie — zamiast mi ją odbierać.
Popatrzyła na niego przez chwilę swemi bystremi oczami.
— Twoje położenie — wyrzekła zwolna — jest złe, a w mojem przekonaniu tem gorsze, iż ciągle rachujesz na innych.
— Wszak mówisz, że na siebie rachować nie mogę — odparł ze smutną pokorą, która rozbroiła ją zupełnie.
— Cóż znowu — zawołała — ja tego nie powiedziałam; mówiłam z tobą jak z człowiekiem.
— Chciałbym nim być, Teosiu! Bóg widzi iż chciałbym — wyrzekł z całą szczerością — tylko nie mów mi że niepodobna, nie odbieraj mi odwagi!