Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/252

Ta strona została skorygowana.
246

— Będę musiał czasowo zostawić cię pod opieką Teodozyi — mówił dalej.
Regina zwróciła się do niej z uśmiechem zaufania i wdzięczności, który wymownie świadczył o uczuciach.
— Będę musiał zająć się potrzebnemi do ślubu formalnościami; ale bądź spokojną, to dłużej nad dni kilka nie potrwa.
Słuchała go w milczeniu, zamyślona.
— Więc — spytała wreszcie — znalazłeś sposób utrzymania, sposób zarobku, któryby nam dał możność skromnego istnienia?
Pytanie było postawione jasno, ale on odpowiedział wymijająco:
— Tak jest, wynaleźliśmy z Teosią najlepszy sposób wyjścia z trudnego położenia.
Teodozya milczała, a Regina uścisnęła jej ręce z uczuciem.