Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/265

Ta strona została skorygowana.
259

przewodniczyła pewnemu towarzyskiemu kołu, lub miała jakiegobądź rodzaju powagę.
Pani Julska, ubrana nawet w chorobie z elegancyą niewykluczającą wygody, w barwach jeszcze ciemniejszych niż zwykle, ułożona na szezlągu, z głowa wspartą o ciemnowiśniowe aksamitne pokrycie. Nieokreślony zwykle wyraz jej twarzy nosił teraz cechę smutku, który jednak nie odejmował jej wdzięku, ale przeciwnie potęgował. Sine obwódki pod oczami, z powodu znużenia, cierpień i troski, nadawały im blask niezwykły i bardziej przejmującą czyniły białość cery przejrzystej. Nawet owe uporne figlarne kosmyki blado-blond włosów teraz igrały około posępnego czoła, niby promienie słoneczne na białym marmurze grobowca.
Sypialnia pani Julskiej w owej chwili przybrała także ponurą charakterystykę; rzekłbyś, że oblekło ją kirem cierpienie