Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/271

Ta strona została skorygowana.
265

Tutaj opowiadanie stało się tak zaciekawiającem, że błękitne okulary już nie wyrzekły słowa, w patrzone w panią domu.
— Regina — mówiła dalej ta ostatnia — bo przyzwyczaiłam się nazywać ją tem imieniem, była sierotą, wychowaną bez matki; kładłam więc na karb braku macierzyńskiej opieki niektóre szczególności jej postępowania.
Przed wymówieniem wyrazu szczególności, pani Julska zawahała się chwilę, jak gdyby szukała właściwego słowa, i nie mogąc wynaleść go naprędce, posłużyła się pierwszem lepszem.
— Sądziłam — ciągnęła — że troskliwa opieka, rady moje wreszcie, wpłyną na nią; nie przypuszczałam, że to były wady charakteru, wady nieuleczalne... Omyliłam się!
Tutaj z anielskim prawdziwie wyrazem wzniosła oczy do góry i dodała: