Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/282

Ta strona została skorygowana.
276

kojem, czuła bowiem dobrze, iż owa szlachetność Wacława, stanowiąca w nim tak piękną stronę i tak cenny przymiot, miała w praktyce wielkie niedogodności.
Wzrok syna z niepokojem spoczął na matce, a przekonawszy się, że nie było powodu trwogi, zawołał z uczuciem nieopisanej ulgi:
— Mama zdrowa, dzięki Bogu!
Pani Julska westchnęła.
— Siły wzrastają w miarę potrzeby — odparła dyplomatycznie.
Nie pytała go ani dokąd jeździł, ani też gdzie się znajduje Regina; nie wznawiała tej drażliwej kwestyi, ani żadnej innej, oczekując cierpliwie, aż on sam mówić zacznie; wiedziała bowiem, że taka postawa zawsze daje powagę nad wrzącą młodością i doprowadza ją najprędziej do wypowiedzenia głębi myśli.
Nie przerachowała się też w tym względzie. Wacław przyzwyczajony wy-