Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/305

Ta strona została skorygowana.
299

i ów powitał go przyjaźnie i rozmowa toczyła się dalej pomiędzy zgromadzonymi.
Wacław usiadł o ile mógł najbliżej pana Edwarda, kazał sobie dać czarną kawę, zapalił cygaro i poczęstował dziennikarza najlepszem jakie posiadał.
Rozmowa była bardzo zajmująca, poruszała wszystkie bieżące przedmioty, przeskakiwała z jednego na drugi. Wacław byłby niezawodnie w każdej innej chwili słuchał jej z przyjemnością i dorzucił swoje słówko, teraz jednak widocznie myślał o czemś innem. Parę razy zbliżał się do pana Edwarda, jakgdyby miał mu coś ważnego do powiedzenia, ale zawsze przeszkodził mu jakiś wybuch ogólnego śmiechu, spowodowany konceptem czyim, lub żywsze starcie zdań, albo wreszcie zatrzymywał się sam, bez widocznego powodu. Im bardziej przedłużało się to położenie, tem stawało się przykrzejszem dla Wacława. Patrzył w oczy swego dobrego znajo-