Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/307

Ta strona została skorygowana.
301

— Chciałbym... — wyrzekł.
Urwał nagle; gardło jego było suche i ściśnięte, czuł, że słowa w niem więzły.
Edward uprzejmie pochylił się ku niemu, czekając co dalej powie.
— Chciałbym — wykrztusił Wacław, któremu rumieńce wystąpiły na czoło — chciałbym powiedzieć ci słów parę.
Wstęp to był niezręczny. Edward spojrzał zdziwiony na Wacława, który nigdy niezręcznym nie był, lecz przeciwnie, posiadał w najwyższym stopniu łatwość światowego obejścia. Jednak nie dał poznać tego po sobie.
— I owszem, mówmy — odparł ze wzrastającą uprzejmością.
— Chciałbym — powtórzył Wacław, któremu znaleźć dalsze słowa zdawało sie niepodobieństwem.
I namyśliwszy się chwilę, rzucił nagle wszelkie omówienia.