Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/321

Ta strona została skorygowana.
315

— Więc o cóż? — zapytał dobrodusznie pan Oktawiusz.
Potrzebuje znaleść sobie chlebodajne zajęcie; przyznawano mi trochę zdolności, więc chciałbym spróbować, czy nie uda mi się spożytkować ich w literaturze...
Zatrzymał się nagle, bo na twarzy pana Oktawiusza zauważył zmianę, podobną do tej, jaką widział u pana Edwarda. Za każdym słyszanem głosem twarz ta się przeciągała, wesołe, okrągłe oczka nabierały powagi i stawały się surowemi.
Chlebodajnego zajęcia — zawołał wreszcie — pan chcesz szukać go literaturze?
I mówiąc to, piorunował Wacława, spojrzeniem, niby sprawiedliwy sędzia winowajcę przyznające się do przystępstwa.
— Tylu ludzi z niej żyje — odparł naiwnie młody człowiek, nie pojmując wcale gdzie znajdowała się istota przestępstwa — iż zdawało mi się...