Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/322

Ta strona została skorygowana.
316

Ale pan Oktawiusz nie chciał zostawić mu wątpliwości pod tym względem, dlatego przerwał gwałtownie:
— Tu właśnie leży nieszczęście naszego czasu.
— Nieszczęście? — powtórzył przestraszony Wacław.
— Tak jest, nieszczęście; kapłaństwo sztuki poszło w poniewierkę...
I na ten temat wypowiedział świetną mowę, pełną kwiecistych zwrotów, patetycznych wykrzykników i głębokich westchnień za owemi błogimi czasami, w których poeci żyli wprawdzie na poddaszach, karmili się suchym chlebem, ogrzewali zapałem, ale za to tworzyli arcydzieła.
Wacław słuchał go zdumiony, niebardzo rozumiejąc powodu tej wymownej burzy, przeciw której można było znaleść wiele przekonywających argumentów i nie tykając nawet takich kolosów jak Szekspir, wyliczyć wielu znakomitych ludzi, któ-