Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/360

Ta strona została skorygowana.
354

współczucie jej było niemniej gorące. Ocierała sobie oczy.
— Więc kiedy mnie pan rozumiesz — mówił dalej Wacław — skoro podzielasz mój sposób widzenia i pochwalasz postępowanie, mam nadzieję że dopomódz mi zechcesz.
— Całem sercem — powtórzył gospodasz domu.
Nadzieja Wacława tyczyła się faktów nie serca, dlatego też odezwał się wyraźniej:
— Czy nie mógłbyś pan znaleść dla mnie stosownego miejsca?
— Stosownego miejsca? — powtórzył pan Euzebiusz — miejsca stosownego?... Ha, trzeba będzie o tem pomyśleć.
Przez chwilę panowało głuche milczenie.
— Tobie potrzeba pilno, zaraz, właściwego utrzymania — ciągnął powoli Euzebiusz — nie prawdaż?