Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/368

Ta strona została skorygowana.
362

na niego. Pożegnał więc córkę i ojca, zanim ten ostatni opuścił mieszkanie.
Wówczas, rzecz dziwna, pan Euzebiusz zapomniał o pilnym interesie, jaki go z domu wywoływał, położył na stole kapelusz i rękawiczki, które już trzymał w ręku, i przez chwilę stał, patrząc na Zofią, która wzajem patrzyła na niego, a we wzroku ich obojga nie było śladu smutku i spółczucia, jakie na wyścigi okazywali Wacławowi.
Oczy córki zdawały się zapytywać:
— No i cóż, czy jest jaka nadzieja?
A oczy ojca odpowiadały:
— Kto wie? cierpliwości tylko, cierpliwości!
Wacław postanowił iść za radą pana Euzebiusza, a nawet dziwił się sam sobie, iż pan Schmetterling pierwiej mu na myśl nie przyszedł.