Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/399

Ta strona została skorygowana.
393

Przechodził teraz przez szereg pokoi, gdzie przy jednostajnych jesionowych stołach, na wyplatanych krzesełkach, siedzieli jego przyszli koledzy. Byli pomiędzy nimi młodzi i starzy, ludzie różnych typów; lecz jeśli jaka głowa podniosła się za jego przejściem, nosiła ona taki sam wyraz znękania, jaki piętnował rysy pana Mergolda. Ludzie ci przedstawiali nieokreślone pomiędzy sobą podobieństwo, z którego an razie sprawy sobie zdać nie potrafił.

KONIEC TOMU PIERWSZEGO.