Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/74

Ta strona została skorygowana.
68

Pani Julska wzięła ją za obie ręce i patrzyła jej w oczy spłowiałemi źrenicami, którym wyraz nadawały jedynie powieki i sine kręgi u dołu. Czy było w nich spółczucie, czy jaka inna troska, tego nikt wyczytać nie mógł, ale głos, którym przemawiała, brzmiał miękko.
— Moja droga, moja biedna Dosiu, wiesz jak mnie los twój obchodzi, wiesz że jeśli nie mogłam pożyczyć ci kilkunastu tysięcy złotych, których potrzebowałaś na założenie pensyi, to sama nad tem bolałam najwięcej.
— Nie mówmy o tem, proszę — przerwała Teodozya.
— Przeciwnie, mówmy, moja droga, bo jest to wieczna rana mego serca. Ot widzisz żywy przykład tego com mówiła: chcieć, a nie módz. Chcieć a nie módz, to największa męczarnia życia.