Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/75

Ta strona została skorygowana.
69

Zapewne Teodozya nie była dość głęboko przekonaną o tej niemożności, bo pani Julska mówiła dalej:
— Wiesz jednak, iż pomagałam ci zawsze radą, rekomendacyą, czem mogłam tylko, i słyszałam nawet, że zakład, idzie ci wcale nieźle.
— Ja się też nie skarżę, ciociu...
— Och! jesteś odważną i zaradną kobietą!
— Ja się nie skarzę — powtórzyła stara panna — źle mnie ciocia zrozumiała. O mojej doli niema co mówić, bo jest najzupełniej zwyczajną: raz mi gorzej, raz lepiej, ot i wszystko. Radzić sobie muszę.
— Wiem że wszyscy chwalą twoją pensyą.
Teodozya nie pokazała jednak, by ją ta pochwała ułagodziła.
— Robię co mogę, ciociu, chciałabym wszystko co uczciwe i rozumne wszczepić w moje uczenice, a co tam ludzie sądzą...