Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/78

Ta strona została skorygowana.
72

— Cioci nic po mnie — odrzekła panna Teodozya, nieskruszona wcale delikatną przymówką pani Julskiej — i ja też tak mało mam czasu...
Z taktem sobie właściwym matka Wacława porzuciła ten drażliwy przedmiot, nie kładąc już nacisku na uczucia i sposób zachowania się starej panny.
— Spodziewam się jednak, że będziesz na ślubie Wacława. Właśnie miałam pisać do ciebie...
— A ja tam po co? Wacław wie o tem, że go kocham. Życzę mu największego szczęścia, ale na ślubie na nic wam się nie zdam. I koszt, i strata czasu i wreszcie co wam tam wszystkim po starej biednej kuzynce? Ja nie do świata. A Reginę... no, Reginę poznam przecie, jak będę w Warszawie.
Pani Julska nalegała, a gdy Teodozya powstała i żegnać się zaczęła, nie zatrzymywała jej wcale, lecz ściskając ręce Te-