Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/115

Ta strona została skorygowana.
105

Dyrektor słuchał jej z tymźe samym uśmiechem, który jednak przybierał nieznacznie charakter przekornej złośliwości. Nie mówiąc słowa, wstał z miejsca i pomiędzy rozrzuconymi papierami, znalazłszy komedyę Korzeniowskiego, podał ją Reginie.
Zaczęła czytać, zrazu niewyraźnie, potem coraz śmielej, czyniąc rozpaczliwe wysilenie, ażeby zapanować nad sobą i zawładnąć głosem Czasami tylko rzucała ukradkowe spojrzenie na dyrektora, który bez ceremonii palił papierosa i którego fizyognomia wyrażała pewne zadowolenie. Ale jakiej natury było to zadowolenie, tego Regina zrozumieć nie mogła.
Gdy skończyła kilka ustępów, zaniepokojona milczeniem jego, zatrzymała się drżąca i zarumieniona. Czuła iż deklamowała gorzej, niż w każdej innej chwili. Niektóre wyrazy lub intonacye wpadały