Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/135

Ta strona została skorygowana.
125

go jednak mięszała się pewna wdzięczność, walczyły w jej sercu.
A tymczasem odezwał się pokorny głos sąsiada.
— O mój Boże! czy miałem nieszczęście panią obrazić?
Milczała. Zdawało jej się rzeczą bardzo niestosowną rozmawiać przez drzwi z nieznajomym.
Ale pan Leon nie uważał się wcale za nieznajomego i w tem przekonaniu mówił dalej:
— Nie gniewaj się pani, nie mogłem oprzeć się zachwytowi. Rola Pauliny nigdy lepiej graną nie będzie.
— Więc pan znasz Benetów? — zapytała nieuważnie.
— Doskonale, w teatrze bywam zawsze, panna Alfonsa była w niej nieznośną.
Widocznie pan Szreniawski był znajomością, którą gardzić nie należało.