Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/149

Ta strona została skorygowana.
139

Nie zrozumiała tego odcienia i odparła spokojnie, podnosząc na niego niezmącone spojrzenie.
— To prawda! więcej niż na to zasługuję.
A potem dodała pchnięta naiwnem uczuciem wdzięczności, które wypowiedzieć musiała:
— On jest bardzo dobry, nieprawdaż?
— Jak dla kogo — odparł dyplomatycznie pan Bulikowski, przygryzając wargi.
Było to znowu coś zagadkowego dla niej, coś, czego zrozumieć ani określić nie zdołała.
Pan Bulikowski miał może ochotę coś dodać, zdawał się oczekiwać dalszych zapytań, ale ona ich nie zadała. Bo oczywiście nie wiedziała, o co pytać. To, co ją spotkało, świat, wśród którego znalazła się nagle, wszystko było w jej oczach podobne do marzenia, miało chaotyczność obrazów sennych.