Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/154

Ta strona została skorygowana.
144

— Twoje położenie! — powtórzył. — Cóż u dyabła, trzeba przecież wiedzieć, czego się chce. Każda z kobiet, zgłaszających się do mnie, ma zawsze jakaś historyą nieprawdopodobną na ustach, która bynajmniej rzeczy nie zmienia. Kto chce coś przedsięwziąć, musi pracować i przyuczać się, to jasne jak dzień. Wszak mnie rozumiesz? — dodał po chwili.
Zdawała się nic nie rozumieć. Przychodziło jej na myśl, iż nieobecność jej u Teodozyi długo przed Wacławem ukryć się nie może, a ona nie prędko będzie miała na wytłumaczenie swego szalonego kroku sławę i majątek, które wyobrażała sobie, że tak łatwo zdobędzie.
— Ja nie zależę od siebie! — zawołała, łamiąc ręce bezmyślnym ruchem niepokoju.
— Mówiłaś mi wczoraj co innego — pochwycił dyrektor. — Cóż, czy uciekłaś od rodziców, brata lub męża?