Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/169

Ta strona została skorygowana.
159

rego wojaka, nadewszystko zaś dyrektor był nieporównany. Twarz jego ruchliwa, zapomocą kilku umiejętnie nadanych rysów przybrała wyraz dobrodusznego spokoju, właściwego postaci w którą się wcielił. Wśród tych ludzi, tak doskonale zamaskowanych, iż tylko bardzo umiejętne oko rozpoznać mogło pierwotne rysy, ona jedna była niezmienioną. Te ją zmieszało, zmieszało więcej niż myślała.
— A toż co? — zawołał dyrektor, obejrzawszy bacznie toaletę, której nic nie znalazł do zarzucenia — nie umalowałaś sobie twarzy?
Regina słyszała wprawdzie, że artyści malują się na scenę, sądziła jednak, iż czynią to wówczas tylko, gdy mają się pokazać innymi niż są rzeczywiście. A czyż ona nie miała wystąpić jako młoda i piękna wychowanica pułkownika? Że się malował pan Amilkar, panna Alfonsa, a wreszcie panna Zenobia, było to rzeczą bar-