Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/178

Ta strona została skorygowana.
168

winna była stać na scenie, nic nie mówiąc, zmieszanie zaś tłumaczyło się doskonale samą sytuacyą. Przez ten czas ochłonęła, zapanowała nad sobą i nawet miała odwagę spojrzeć na publiczność.
W pierwszym rzędzie krzeseł siedział pan Szreniawski; przypatrywał jej się przez lornetę i pokazywał ją grupie młodych ludzi, koło niego zebranych. Mówili coś do siebie, uśmiechali się i mieli miny bardzo zainteresowane.
Jak odegrała swoję rolę, tego nie wiedziała; ale to pewna, że gdy zasłonę spuszczono, rozległ się grzmiący oklask i jej przybrane imię „Rojec“ brzmiało najgłośniej. Dyrektor pochwycił ją za rękę i wyprowadził na scenę, a pan Leon z towarzyszami bił brawo i rzucał się jak opętany.
— Kłaniaj-że się kłaniaj — szeptał dyrektor.