Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/180

Ta strona została skorygowana.
170

mo iż była bohaterką chwili, pomimo iż nazwisko przez nią przybrane nie rozbrzmiało jeszcze w echach sali, potrącaną była co chwila przez cały proletaryat sceniczny, dla którego królowa chwili nawet nie miała żadnego uroku.
— A co, nie mówiłem że podobać się możesz? — odezwał się przy niej głos dyrektora z szyderczym odcieniem. — Niech tam sobie co chcą mówią, geniuszem kobiety będzie zawsze piękność.
— Jaki debiut! jaki debiut! — wołał pan Amilkar, który widocznie przechodził do jej obozu.
A potem nachylając się ku niej, szepnął poufale:
— Panna Alfonsa pęka ze złości.
Zdawało mu się zapewne, iż złość panny Alfonsy była najwykwintniejszą rozkoszą tryumfu. Przecież omylił się w tym względzie. Regina jeszcze do tej artystycznej doskonałości nie doszła; wiadomość