Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/183

Ta strona została skorygowana.
173

— Dokąd mnie pan prowadzisz? — zapytała półgłosem, z nagłem opamiętaniem.
— Dokąd? — odparł — na kolacyą; jesteś głodną i ja także. Wypijemy zdrowie przyszłej primadonny mojej trupy, bo będziesz primadonną, przysięgam.
Minęli teraz młodych ludzi, którzy szli o kilka kroków za nimi, szepcząc coś i wybuchając cochwila śmiechem.
— Ale ja... ja jestem zmęczona — zawołała Regina, widząc że mijali hotel w którym mieszkała.
Dyrektor przycisnął czule do piersi rękę, którą wspierała na jego ramieniu.
— To też odpoczniemy! odpoczniemy!
Chwila była stanowcza, zrozumiała to i przejęła ją trwoga śmiertelna.
— Panie dyrektorze — zawołała — jestem panu bardzo wdzięczna; ale dzisiaj... prawdziwie... puść mnie pan, ja muszę wrócić do siebie.