Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/187

Ta strona została skorygowana.
177

— Jest tu kilku recenzentów — szepnął — których poznać byłoby dla pani korzystnie.
Poczuła, że musi dalej odgrywać rolę swoję. że obok nieprzyjaźni dyrektora, tem bardziej rachować się musi z wielbicielami swymi. I przywołała uśmiech na zbolałe wargi.
— Dziękuję panom — odrzekła — dziękuję stokrotnie; ale jestem zanadto zmęczona. Zmuszona byłam z tego powodu odmówić nawet dyrektorowi...
— O pani! to wcale co innego — zawołał niebacznie Szreniawski.
Ale ona spojrzała na niego, jakby nie mogła lub nie chciała zrozumieć tej różnicy, a było to spojrzenie tak wymowne, iż skłonił przed nią głowę zwyciężony.
— Pani — szepnął z uszanowaniem, które powinno ją było uspokoić.