Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/193

Ta strona została skorygowana.
183

W tych okolicznościach Wacław nie zapomniał o panu Euzebiuszu. Wszak obiecał mu zdać sprawę ze wszystkich swoich postępków, wszak od niego pochodziła myśl udania się do Schmetterlinga, a wreszcie wszakże on sam narzekał, że da mu pierwsze wakujące miejsce, jakiem będzie mógł rozporządzać. A właśnie dowiedział się, że otworzył się wakans podobny.
Znowu więc w pobiednej godzinie udał się do pięknego domu przy kolei. Tym razem cała rodzina pana Euzebiusza była zgromadzona. W salonie, z oknami otwartemi na balkon, znajdowała się i żona jego, i panna Zofia, i starsza od niej a wcale nieładna panna Józefa i najmłodszy podlotek Marynia, a oprócz nich jakiś mężczyzna pospolitej powierzchności, mocno zajęty rozmową z paniami.
Na widok Wacława, panna Zofia zarumieniła się i pobiegła do ojca, który,