Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/199

Ta strona została skorygowana.
189

Tym razem powiedział jej wszystko: swoje zawody, smutki, walki i gorycze obecnej chwili, i niepewność przyszłości.
Słuchała go z bijącem sercem.
— A ona? — szepnęła znowu.
Wacław mógł ja brać dawniej za powiernicę szczęścia swojego; dziś trudniej mu było mówić z nią o cierpieniu. Wspomnienie każde Reginy sprawiało mu boleść, stawiało na oczy własną bezsilność.
— Panno Zofio — zawołał — jakżebym był szczęśliwy...
— Szczęśliwy? powtórzyła zaledwie słyszalnym głosem.
Nie zważał na tę przerwę i mówił dalej:
— Gdybyś pani chciała przypomnieć sprawę moję ojcu. Ojciec obiecał przy pierwszem wakansie pamiętać o mnie.
— Och! — wyrzekła spuszczając oczy — gdyby to zależało odemnie.