Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/256

Ta strona została skorygowana.
246

miały połysku i barwy świeżo spadłego śniegu, sądził iż wszystkich oczy były na niego zwrócone i z wewnętrznym dreszczem wszedł do biura. A kiedy bryftreger przyniósł mu list od Reginy, a on daremnie szukał w kieszeni dziesiątki aby go obdarzyć, uczuł rumieniec gniewu i wstydu, występujący mu na czoło.
Zaczął z niezmiernym niepokojem przyglądać się swemu kapeluszowi, obuwiu, odzieży, ochraniać rękaw przy pisaniu, słowem życie jego zapełniło się teraz mnóstwem trosk drobnych i dotkliwych.
Pomimo całą jego oszczędność i spartańską surowość dla samego siebie, pensya biurowa starczyć mu nie mogła; zrozumiał że trzeba było szukać innego zarobku i poświęcić mu kilka wolnych godzin.
Więc znowu czekało go trudne i upokarzające szukanie pracy, znowu musiał prosić, narażać się na obojętność odmowy