Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/263

Ta strona została skorygowana.
253

— Czy nie mógłbyś pan dać mi jakiej roboty, którąbym w domu odrabiał, choćby to było proste przepisywanie?
Powiedziawszy to, zkolei zatrzymał się on także i czekał. Oczekiwanie jednak nie trwało długo.
— Czy sądzisz pan — wyrzekł wreszcie zwierzchnik — że jest choć jeden urzędnik w biurze naszem, któryby mi nie postawił podobnego żądania?...
— A pan? — spytał niecierpliwie młody człowiek.
— A ja odmówiłem wszystkim.
Skłonił się lekko i chciał odejść.
— Przecież — podchwycił Wacław — podobna robota zdarza się u pana Schmetterlinga, jak wszędzie indziej. Wierz mi pan, ja... ja potrzebuję jej bardzo.
Pan Mergold popatrzył chwilę na pobladłe w tej chwili rysy Wacława, na smutną determinacyą piętnującą twarz jego.