Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/264

Ta strona została skorygowana.
254

— Dlaczego — zapytał nagle — wszedłeś pan do naszego biura?
Pytanie to znalazło go nieprzygotowanym, przecież odparł bez namysłu:
— Bo znałem pana Schmetterlinga.
— Znałeś go pan, to w takim razie wiedziałeś, iż umie on wyzyskiwać do ostatka.
— Nie, tego nie wiedziałem.
Mergold wzruszył ramionami, jakby litując się nad samym sobą, czy też nad Wacławem.
— Prawda — szepnął — zkądże wiedzieć mogłeś? Ale teraz pan wiesz — dodał po chwili, podnosząc nagle głowę.
— I cóż ztąd? — pytał zdziwiony gwałtownym odcieniem tego głosu.
Mergold zaczął się śmiać suchym, urywanym śmiechem, który kontrastował dziwnie z jego powagą.