Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/286

Ta strona została skorygowana.
276

Od tego rodzaju powitań odwykł był już oddawna, więc skwapliwie spojrzał przed siebie i zobaczył piękną postać i uśmiechnięta twarz pana Euzebiusza.
— Cóż się z tobą dzieje? Zapomniałeś o nas — mówił uprzejmie.
I nie czekając odpowiedzi zaczął zapraszać go do siebie.
Wacław miał na swoją wymówkę żałobę; ale pan Euzebiusz tej wymówki nie przyjął. Wszakże dom jego Waaław powinien był uważać za własny; teraz, po ślubie starszej córki, żyli zupełnie odosobnieni. Zosia nie lubiła świata — słowa te wyrzekł z szczególnym naciskiem — a najmłodsza jeszcze do niego nie dorosła.
Ta miłość samotności panny Zofii była rzeczą zupełnie nową dla Wacława: przeciwnie, znał ją jako osobę bardzo światową; niepodobna jednak było odmówić uprzejmym zaprosinom pana Euzebiusza, który wymógł na nim obietnicę, że przyj-