Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/32

Ta strona została skorygowana.
22

wybieranie. W jednej chwili gwar wielki zapanował w biurze, w którym słychać było dotąd tylko skrzyp piór poruszanych na papierze, przerywany niekiedy krótkiemi słowami objaśnień. Wacław machinalnie podniósł się razem z innymi, nałożył letnie palto, rękawiczki i zaledwie skłoniwszy się obecnym, podążył na ulicę.
Nikt na niego nie zważał, oprócz Józia, który wybiegł za nim.
— Może pójdziemy razem? — zawołał, dopędzając go na trotuarze.
Wacław spojrzał na niego; natręctwo źle wychowanego człowieka było mu nieznośne.
Ale Józio zachował tak naiwny wyraz twarzy, tak widocznie niemiał najmniejszego pojęcia o niestosowności podobnego postępowania, iż słowa oburzenia skonały Wacławowi na ustach.