Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/320

Ta strona została skorygowana.
310

widział w tej chwili żadnego promienia, coby mu przyszłość oświecił.
Ściany tego pokoju były ciasne i smutne, a jednak pochwyciło go tak wielkie znużenie, iż nie czuł już odwagi wychylić się z nich na szerszy horyzont. Dalsze zetknięcie się z ludźmi, w położeniu w jakie był wtrącony, zdawało mu się niemożebne. Dlaczegoż miał dłużej cierpieć, skoro był przekonany, że życie nic przynieść mu nie mogło, prócz cierpień i zawodów?
I powracała mu do myśli przeszłość cała. Czyż mógł kiedy przypuścić, że to szczęśliwe dzieciństwo, że ta złota młodość, pełna swobody, marzeń, szlachetnych porywów, gorących uczuć, ta młodość bez troski, doprowadzi go do takiego położenia? Czyż jego nadzieje, jego miłość, miały to być zwodne mary, których nigdy, nigdy czas nie urzeczywistni?
Lata i wspomnienia biegły, przesuwały się przed jego oczyma, a tymczasem