Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/52

Ta strona została skorygowana.
42

wiało dla niej praktycznych trudności, a jednak sprawiało jej przykrość niezmierną. Kiedy pierwszy raz, poprzedzona przez pannę Teodozyą, weszła do klasy, kiedy zobaczyła te wszystkie uśmiechnione i ciekawe buzie, o błyszczących oczkach, zwrócone na siebie, serce jej ścisnęło się w piersi. Ta wesołość ogólna raziła ją jak ton fałszywy; a kiedy dalej przyszło jej myśl przywykłą do bujania samopas trzymać na wodzy, przykuć do suchych formuł gramatycznych i całą godzinę uważać pilnie, wyszła z klasy z bolem głowy i rzuciła się zmordowana na łóżko, a w uszach jej brzmiały piskliwe głosiki, powtarzające na różne tony: J’avais, tu avais, il avait.
Panna Teodozya przyszła do niej uzczęśliwiona.
— Otóż to — mówiła — przy pracy zapomina się o wszystkiem.