Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/93

Ta strona została skorygowana.
83

i nie pytając o pozwolenie, służył jej za przewodnika; bo rzeczywiście tylne wejście teatralne miało tak ohydny pozór, iż wyglądało raczej na wstęp do piekielnej czeluści, a przytem było tak kręte, ciasne i ciemne, że nie potrafiłaby rozpoznać w niem drogi.
— Ostrożnie, tu schodki; nie lękaj się pani; w prawo, w lewo — mówił młody człowiek, doskonale snadź obeznany z tym labiryntem. — Otóż i scena.
Z ciemnego korytarza wydostali się nagle na obszerną przestrzeń, której jednak salą nazwać było niepodobna. Przestrzeń ta nie miała ani ścian, ani sufitu i cała zastawiona była odrapanemi szmatami sztywnego płótna, rozstawionemi w nieładzie na brudnej, nieco pochyłej podłodze. Mnóstwo sznurów zwieszało się od podniebia, tak iż wnętrze tej przestrzeni przywodziło na myśl okręty pełne lin, żagli i rozmaitych tym podobnych rekwizytów.