Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/98

Ta strona została skorygowana.
88

Naiwność zrobiła minę nie mającą nic wspólnego z rolami, jakie grywała.
— Tak panu się zdaje? zapytała z widoczną złością.
— Nie zdaje mi się, to jest oczywistem, kaźdy to przyzna. Ot Spytajmy się pana Fortunata, który wśród kapitalnej sceny z panną Alfonsą oświadcza jej się, a spogląda z boku na nieznajomą.
— Pewnie jaka aktorka bez chleba — mruknęła przez zęby naiwność.
— Ej gdzietam, aktorka, toby się zaraz widziało — odparł szlachetny ojciec z przenikliwością czyniącą mu zaszczyt. — Nie ma wcale scenicznych ruchów, ani ułożenia, a wystraszona jak młoda kuropatwa. Założę się, że pierwszy raz widzi kulisy.
— To idź sobie pan zapytać ją czego chce — odparła zadąsana naiwność.
Szlachetny ojciec był wcale ładnym brunetem i celem westchnień ogółu płci pięknej, składającej trupę teatralną do któ-