Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/134

Ta strona została przepisana.

Z zwężeniem się doliny powyżéj starych Kościelisk ustaje także ta nazwa doliny. Ściany skaliste otaczające ten wyłom ciasny, wznoszą się miejscami wprost z potoku, są prawie wszędzie prostopadłe, gdzieniegdzie podzielone na piątra. Krzesanice zaraz po wschodniéj stronie potoku zwą małemi organami, a dziury w nich zbójeckiemi oknami. Już w pierwszych dniach września dopiero o godzinie 10téj słońce zaziera w tę część doliny. Ogromna skała tuż przy drodze ma imię stołu zbójeckiego. Wątpić jednak można, ażeby zbójcy kiedykolwiek byli jedli na tym stole. Przeszedłszy po mostku (2) na wschodni brzeg potoku, ma się znowu kawałeczek bezecnéj drogi. Nie wzniesiona nad poziom wody ulega częstemu zalewaniu, a skutkiem tego psuciu. Co do mostków, będzie tutaj na miejscu następujące objaśnienie dla tych, co jeszcze nie widzieli mostków tatrzańskich. Dwa, trzy lub cztery tramy położone na poprzek potoku, końcami wsparte na brzegach, na nich szereg okrąglaków nie poprzybijanych do tramów, na których leżą, zatém ruszających się pod stopami prze chodzących, a podnoszących się kolejno pod końmi, jak klawisze fortepianu, oto mostek tatrzański. Gdy który z tych okrąglaków zgnije lub złamie się, nikt nie kwapi się zastąpić go nowym. Tym sposobem powstają mostki przezroczyste, które nie są wcale rzadkością. Człowiek wprawdzie po najgorszym z nich przejść może wygodnie, podziwiać atoli należy zręczność, z którą konięta góralskie przechodzą po nich, omijając dziury. Poręczy na tych mostkach nie ma.
Uszedłszy nie wielki kawałek drogi, dolina rozsze-