Strona:Walery Przyborowski - Bitwa pod Raszynem.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

minut znalazł się szczęśliwie na drugiej stronie. Drogę do Jajkowic, pierwszego etapu naznaczonego przez jenerała rotmistrzowi von Lampe, Janek znał dobrze, gdyż był kilka razy w tej wsi ze stryjaszkiem z wizytą. Ruszył więc śmiało galopem.
— Jeszcze trochę mój kucyku — mówił Janek głaszcząc parskającego konia po łabędziej szyi — jeszcze trochę, byleśmy dopadli do Jajkowic, to już potem pojedziemy sobie kłusem.
Pędził więc Janek smagany wiatrem i drobnym deszczem nielitościwie. Noc była ciemna i ponura, droga rozmiękła deszczem jaknajgorsza, biedny kucyk zapadał nieraz w błoto po pęciny, ale zachęcany głosem Janka, rwał dalej. Wkońcu widocznie ustawał — oblał się cały pianą i jeszcze przed Jajkowicami Janek musiał mu pozwolić odetchnąć trochę. Jechał więc wyciągniętym stępem, czem się zresztą nie martwił, gdyż w każdym razie znacznie wyprzedził Austryaków, którzy na swych ciężkich koniach i z armatami, po grzęzkiej drodze zapewne nie zbyt mogli pospieszać.
Pod tym więc względem był Janek spokojny — ale przemyśliwał ciągle, jakimby sposobem można się wywiedzieć o drogę do Błędowa, drugiej stacyi wyznaczonej przez jenerała, drogę, której Janek całkiem nie znał, gdyż znajomość jego tych stron kraju kończyła się na Jajkowicach.