Strona:Wiersze ulotne (Szembekowa).djvu/036

Ta strona została uwierzytelniona.

»Spokojnie śpij, — o synu mój!
Twych ojców miecz przy boku złóż,
Bo długich lat zacięty bój,
Dla ciebie jest — skończonym już!

Smutny dziś kraj, — złamana broń,
Zsiwiały włos, — urwana pieśń,
Pod jarzmem kark, — bezwładna dłoń,
Na mieczach rdza, — na grobach pleśń...

A w ustach wciąż — stłumiony jęk,
A w głębi ran — kipiąca krew!
A w uszach wciąż — kajdanów brzęk,
A w głębi serc — rozpaczy śpiew!

I to nasz wróg śmie życiem zwać!...
Bodajby sam mógł raz tak żyć!
Okowy swe, jak wściekły rwać!
I wiecznie w nie okutym być!!...

...Dlaczegoś drgnął — wytężył wzrok,
Zacisnął pięść, namarszczył brwi,
Prawicą swą uderzył bok,
W ostatnią noc, załaknął krwi?!...