— Nie... nie...
— To już chyba ja...
Dziewczę rzewnie zapłakało.
— Zosiu! Zosieńku! Zoniu! nie myśl tak źle o mnie, bo już chyba z żalu.... zabiję się....
Płacz ustał.
— Ale kiedy kwiatek tak mi powiedział... patrz Karolku i ze smutną minką podała mu oskubaną łodyżkę stokrotki.
Karolek wziął ją do ręki, obejrzał — po chwili wykrzyknął radośnie:
— Patrz Zosiu!... nieprawda!...
Na łodyżce był jeszcze jeden listek.
— Ah! jak to się dobrze stało... odwtórzyła.
Karolek schylając się po kwiatek, mimo woli ukląkł przed nią.
— Więc ty mnie kochasz?... spytała cichym głosem, spuszczając oczki ku ziemi.
— Więcej jak ojca i matkę...
— Więc jakże?...
— Jak świętą na obrazku...
— Karolku! co też ty mówisz, ale kiedy tak to i ja ci powiem, że... że..
I lękając się wymówić świętego słowa, drobnemi rączętami oplotła mu szyję...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Rzućmy zasłonę na ten eklogiczny obrazek, i cofnijmy się z szybkością iskry elektrycznéj wstecz o parę wieków do...
Myśląc całe życie nie odgadlibyście.
Oto, do pałacu Franciszka I w Chambord. Bę-