Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
19

— A wiecie ile oni dostają? Tysiąc liwrów za jedną mszę! a za dzierżawę miejsca w halach na sprzedaż ryb, również tysiąc liwrów!
— Cicho! stara, — odezwała się osoba otyła i poważna, zatykająca nos przed wonią, zalatującą od handlarki ryb; — ufundowanie mszy było konieczne. Czy chciałybyście, żeby król nasz chorował?
— Dobrze mówi, sir Gilles Lecornu, krawiec i kuśnierz królewski! — wołał mały żak, siedzący na kapitelu kolumny.
Nazwisko poczciwego kuśnierza zostało przyjęte głośnym śmiechem wszystkich żaków.
— Lecornu! Gilles Lecornu! — wołali.
— Cornutus et hirsutus, — krzyknął ktoś.
— He! bez wątpienia, — ciągnął wesołek na kapitelu. — Z czegoż oni się śmieją? Dostojny pan Gilles Lecornu, brat mistrza Jehana Lecornu, prewota pałacu królewskiego, syn mistrza Mahiet Lecornu, pierwszego dzierżawcy lasku de Vincennes; wszyscy oni mieszczanie paryscy, wszyscy pożenieni z ojca na syna.
Wesołość wzrastała. Grubemu kuśnierzowi wydawało się, że rozbierają go do naga tymi docinkami i spojrzeniami; pocił się i oddychał szybko; twarz jego czerwona, jak rozżarzony węgiel, drżała apoplektycznie z gniewu i wściekłości.