Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/146

Ta strona została uwierzytelniona.

do roboty. Dał dowody zręczności, mocy i pojętności; pracował gorliwie; właściciel dystylarni zdawał się zadowolony. W czasie roboty przechodził żandarm, zauważył galernika i zapytał o papiery. Trzeba było pokazać żółty paszport. Później Jan Valjean wziął się znowu do pracy. Na krótko przedtem zapytał jednego z robotników, ile płacą im dziennie; odpowiedziano: trzydzieści su. Gdy nadszedł wieczór, a musiał skoro świt puścić się w dalszą drogę, poszedł do właściciela dystylarni prosić o zapłatę. Właściciel nie rzekłszy słowa, dał mu piętnaście su. Chciał więcej. Odpowiedziano: tego aż nadto dla ciebie. Nalegał. Gospodarz groźnie spojrzał mu w oczy i rzekł: A do lochu!
I tu także miał się za okradzionego.
Społeczeństwo, państwo, uszczuplając jego depozyt, okradło go hurtownie. Teraz przyszła kolej na jednostkę: okradła go na małą skalę.
Uwolnienie nie jest oswobodzeniem. Wyszedł z więzienia, lecz wyrok potępienia nie przestał na nim ciążyć.
To spotkało go w Grasse. Widzieliśmy, w jaki sposób przyjęto go w D.