Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/329

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszelako goryczka na chwilę uśmierzona, wracała. Tysiące myśli snuły się po głowie, ale wszystkie umacniały go w postanowieniu.
Raz powiedział sobie, że może zbyt gorąco bierze do serca tę sprawę, że bądź co bądź ten Champmathieu nie zasługiwał na poświęcenie, był złodziejem.
I odpowiedział: — Jeżeli ten człowiek w istocie ukradł kilka jabłek, posiedzi za to miesiąc w więzieniu. Krótki areszt, to nie galery. Kto wie zresztą? czy dowiedziono, że ukradł? Ciąży na nim nazwisko Jana Valjean, i uwalnia sędziów od żądania dowodów. Wszakże prokuratorowie królewscy zwykle nie inaczej postępują. Mają go za złodzieja, bo wiedzą, że był galernikiem.
Przyszła mu jeszcze myśl, że gdy sam się oskarży, uwzględnią może heroizm jego postępku, jego siedmioletnie uczciwe życie, usługi świadczone krajowi, i uwolnią.
Przypuszczenie to jednak wkrótce znikło i uśmiechnął się z goryczą, pomyślawszy, że ukradzenie Gerwazkowi czterdzieści su znaczyło recydywę, że wytoczonoby z pewnością tę sprawę i według wyraźnego brzmienia kodeksu karnego skazanyby został na całe życie do galer.
Porzucił wszystkie złudzenia, coraz bardziej odrywał się od ziemi, szukając pociechy i siły gdzieindziej. Powiedział sobie, że należy spełnić obowiązek, że może nie być nieszczęśliwszym spełniając swą powinność, niż gdyby uniknął jej spełnienia, że gdyby dopuścił zgubę owego Champmathieu, gdyby pozostał w M. — nad M. — jego poważanie, dobra sława, piękne uczynki, popularność, cnoty zaprawione byłyby zbrodnią: jakąż przyjemność sprawiłyby mu święte czyny, zmieszane z taką ohydą? Kiedy, przeciwnie, spełniając ofiarę, te galery, ten pręgież, obroża na