Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/65

Ta strona została uwierzytelniona.

— Winszuję panu — rzekł — zawsześ waćpan przynajmniej nie głosował przeciwko Ludwikowi XVI i nie skazał go?
Konwencjonista nie zdawał się uważać na gorzką myśl, ukrytą w tem słówku zawsze, i odparł ze zmienioną twarzą, na której już cienia uśmiechu nie było.
— Nie winszuj mi pan zbytecznie — głosowałem przeciwko tyranji.
Głos jego był surowy i odpowiadał surowo na ostre pytanie biskupa.
— Co pan przez to rozumiesz? — spytał biskup.
— Mówię, że tyranja, od której najwięcej cierpi człowiek, to ciemnota jego. Przeciwko tej tyranji jam głosował. Z tego to tyrana zrodziła się samowola, która jest władzą sfałszowaną, tak jak nauka i światło są władzą w blasku prawdy. Człowiekiem winna tylko rządzić nauka.
— A sumienie? — spytał biskup.
— To wszystko jedno. Sumienie jest pewną ilością nauki wrodzonej, którą z sobą na świat przynosimy.
Monsinior Benvenuto słuchał, trochę zdziwiony, nowej zupełnie dla siebie mowy.
— Co do Ludwika XVI, tegom nie skazywał, wyrzekłem — nie. Nie przyznaję sobie prawa skazywania człowieka na śmierć, ale czuję obowiązek wytępienia złego. Więc głosowałem przeciwko tyranji, to jest przeciw prostytucji niewiasty, przeciw niewoli mężczyzny, przeciw ciemnościom dziecięcia, chciałem by się to wszystko skończyło. Głosując za rzeczpospolitą, głosowałem za nimi. Głosowałem za zgodą, za braterstwem, za świtem dni nowych, przyłożyłem się do obalenia przesądów i błędu. Ruina błędów i przesądów musi być światłem. My w gruzy rozbiliśmy świat stary, a świat ów, naczynie nieprawości, wylewając się na rodzaj ludzki, stał się urną wesela...
— Wesela zmieszanego z wielą...